Podział energii
Mamy różne makroskładniki. I w zależności od naszego zapotrzebowania przyjmujemy określoną ilość makroskładników. Przyjęło się, że aktywne osoby spożywają ok. 2 g białka na 1 kg wagi, 1 g tłuszczu, z 4.5 g węglowodanów i tam reszta alkohole. No ale są to wartości umowne, nie każdy zje od razu taką ilość jedzenia, poza tym nie zawsze chce nam się jeść np. aż tyle białka. Ja osobiście obecnie jem non stop węglowodany. Możemy sobie podzielić makroskładniki różnie.
No jak ktoś jest aktywny fizycznie to je raczej więcej węglowodanów, a jak ma trochę luzu to nawet jakieś mięsko zje. Zimą znowu bardzo chce się tłustych rzeczy. Można do zupy dodać łyżkę smalcu i od razu jest więcej energii w tej zupie. Niektórzy jedzą np. 1 g białka, 3 g tłuszczu, 1 g węglowodanów. Jakiś tam podział jest. Zasada jest jednak prosta, podziel sobie makroskładniki, ale ilość energii masz mieć taką samą. Czyli tak, ktoś zjadł 200 g białka, 100 g tłuszczu, 50 g węglowodanów. Wychodzi 800 kcal + 900 kcal + 200 kcal = 1900 kcal. Spoko, czyli zróbmy sobie bazę 1900 kcal. Resztę dopijemy Whisky, żartuję oczywiście.
[b] 100 g + [t] 50 g = 400 kcal + 450 kcal = 850 kcal. 1900 kcal - 850 kcal = 1050 kcal => 1050 kcal / 4 = 262,5 g. Czyli tyle wyszło węglowodanów. Tak więc jest [b] 100 g, [t] 50 g, [w] 262,5 g. B to białko, t to tłuszczu, w to węglowodany. No to teraz sprawdzenie. [b] 100 g = 400 kcal, [t] 50 g = 450 kcal, [w] 262,5 g = 1050 kcal => 400 + 450 + 1050 = 1900 kcal. Czyli według sprawdzenia wszystkie obliczenia są poprawne. Jest to więc metoda na obliczenie brakujących makroskładników.
Jak mam już podzielone makroskładniki to mogę sobie zaplanować posiłki. Idę do tablic kalorycznych, patrzę co i ile ma energii, makrosów. I sobie podliczam wszystkie produkty tak żeby po prostu mieć rozeznanie co mogę kupić w sklepie. Czy mam kupić mąkę, czy jaja, itd. No i potem myślę też co z tych produktów mogę sobie zrobić, czy zrobię naleśniki na śniadanie z dżemem, ziemniaki z mizerią i kotletem schabowym na obiad, itd. Do tego z 2 słoiki nutelli w międzyczasie. Mogą być naleśniki z nutellą nawet. A wpierw jeszcze sobie obliczę ile energii potrzebuję.
Zmiany wagi mam raczej miesięczne więc zważę się raz w miesiącu góra i jest fajnie. I pod tą wagę obliczam zapotrzebowanie kcal. Następnie sobie manewruję makroskładnikami. Alkoholi nie liczę, ale piję, nie powiem. Mam wszystko wyliczone, mam listę zakupów to jadę do sklepów. Tylko właśnie jakich. Zakupy robię raz na jakiś czas. Może być raz dziennie czy raz na parę dni, na tydzień. Część produktów wkładam do lodówki, a część do zamrażarki. Wiadomo, do zamrażarki wkładam kurczaka, indyka, takie rzeczy, lody, a do lodówki jogurty, kiełbasy. Warzyw do lodówki nie wkładam, owoców też nie, piwa czteropaka też nie. Przez tydzień wypiję na luzie. A w święto spokojnie w dzień pójdzie.
A my powinniśmy żyć tak jak święta mówią. Robię sobie zakupy i jest fajnie. Przed jednak wyjazdem robię jakieś jedzonko, np. makaron, jajka. Jem i jadę na zakupy. Jak wrócę to będę miał już jedzenie w domu przygotowane. A wiadomo po zakupach można być czasem zmęczonym więc kawa na wierzchu też gdzieś może stać. Ja bardzo lubię kawę rozpuszczalną. I po powrocie ze sklepu sobie jem jedzonko. Mogę sobie je podgrzać, odgrzać na patelni, w mikrofalówce. Są ogólnie różne sposoby przygotowania jedzenia. Bardzo lubię gotowanie, jajka można smażyć na patelni, można piec w piekarniku. Są różnego rodzaju roboty kuchenne, ale ja na tą chwilę tak z nich nie korzystam. Pierś z kurczaka i 500 g makaronu spotkały się w jednym garnku. Makaron do piersi: co ty taka blada? Na to pierś: ważne żeby zjadliwa.