Vir

Takie zwykłe blogowanie.

Pola

Dziś kolejna przygoda. Poszedłem sobie na pola, jest gorąco, wziąłem buty, króciutkie spodnie zrobione z leginsów przycięte na wysokości trochę za uda i wodę. Idę, patrzę zboże ładnie rośnie na polach. Patrzę, a tu sokół biały wyleciał i sobie szliśmy po polach, w sensie on leciał zaraz nad zbożem, za chwilę wzbijał się do lotu żeby znowu szybować tuż nad łanami. Piękny ptak. Idę sobie, obok głazu, wielki czerwony kamień pod dziką różą sobie leżał. I wylegiwał się w cieniu, widocznie kolce róży mu nie przeszkadzały. Idę sobie paręset metrów dalej, teren zrobił się jeszcze bardziej górzysty. Doszedłem do kamienia, jak się ostatnio okazało jest to kamień Inków, który służył im do treningów. Bardzo historyczny kamień, istniała kiedyś taka bardzo znana cywilizacja Inków. Wiele tysięcy lat przed naszą erą. Więc biorę sobie ten kamień, za ciężki by go podnieść, no to go sobie trochę poturlałem. Pod górę, po trawie trochę, po piasku, w szczerym słońcu. Wiadomo od paruset metrów jeszcze przed głazem szedłem sobie całkiem nago.

Sokół sobie lata, był nawet ok. 100 m ode mnie. Ja mówię do niego chodź tu do mnie, chodź. Połapie zaraz. A on ucieka. Taki berek na łonie natury. To jest wszystko dzika natura. Popchałem sobie trochę ten kamień, byłem już bez spodni. W samych butach. Takich bardzo lekkich letnich butach. Skończyłem pchanie, mówię więcej nie dam rady i go sobie doturlałem na skraj drogi polnej, bo do tej pory pchałem go właśnie po takiej drodze. Wracam spowrotem, patrzę, a tu wesele diabłów. Sokół patrzy czy w to wlatywać czy nie, ja do niego że spokojnie może wlecieć, to wesele diabłów nie robi nic złego. On wleciał, ale już nie mógł nijak manewrować. A ja takie oczy, że on nawet nie może skręcać. Przecież on jest bardziej lewoskrętny niż witamina C. Wszedłem w to wesele diabłów, patrzę że nie mogę mówić, takie jakby masy powietrza były wszędzie wokół mnie i uświadomiłem sobie, że wesele diabłów to nic innego jak tornado klasy F5, czyli najmocniejsze z tornad.

Jakoś z tego wyszedłem, ale powiem, że nie było to łatwe. Tornada mają to do siebie, że nie tworzą się z chmur, ale z mas powietrza. Ono na początku jak jeszcze byłem przed nim podnosiło w wirze piasek do góry. Wszedłem w nie to już tego nie robiło. Mówię ale jazda. I nawet razem z tym sokołem byłem w tym tornadzie normalnie. Wiadomo to mogą być niewidoczne masy. Przecież to powietrze. Niebo jest dziś bezchmurne, słońce tak pięknie świeci, na kompie leci Bellator, gala MMA. I coś zrozumiałem. Jak trenujesz to ty nie licz na to, że o od tego miejsca do tego sobie potrenuję, a tu już przestanę. Czasem mocniejszy trening zaczyna się wtedy, kiedy ty po krótkiej aktywności chcesz sobie odpocząć. To mi dziś właśnie dało to wyjście. Natura zawsze daje mi coś pięknego jak do niej pójdę, a ja to potem mam oddawać właśnie w tekście. I nie tylko to. Piękne pola, piękna pogoda. Sobie myślałem taka pogoda, co ja wcześniej robiłem w pracy o tej porze. Teraz sobie jakoś pracuję i wychodzę, bo powinienem wychodzić i to tak bardzo uwielbiam.