Vir

Takie zwykłe blogowanie.

Księga z Kells

Jako że każdy ma jakieś swoje obietnice polityczne to i ja jakieś mam. Obiecuję, że chociaż podejmę się tematu Księgi z Kells. To jest moja obietnica polityczna. No to lecimy.

Znalazłem tekst księgi na stronie https://www.scribd.com/document/328074730/Book-of-Kells-complete-manuscript-pdf . Można ją sobie czytać z poziomu strony. Po pierwsze, księga posiada pewien niuans, a mianowicie czyta się do ok. 32 strony akurat na tej stronie. Dalej już się tej księgi nie czyta. Jest to zrobione specjalnie tak dlatego ponieważ wiele osób chciało ją analizować, a potem są po prostu takie rzeczy, że nawet Commodore by tego nie ruszył. Co do metaanalizy nie ma ona sensu gdyż nie posiadamy obecnie odpowiednich zasobów wiedzy żeby taką księgę analizować, czy tam metaanalizować. Zrobię to więc po swojemu.

O czym mówi ta księga? O tym, że istnieje pewien kodeks zachowań, aczkolwiek to nie jest kodeks moralny tylko dużo większy niż moralny, my dziś po prostu tego nie znamy. Jest to kodeks zachowań specyficznych. Czyli jedni na przykład lubią mówić po niemiecku, inni po polsku, inni po czesku, itd. Jest to takie dla nas bardzo specyficzne że akurat poruszamy się w danym języku czy w danym zbiorze kolektywów. No dobra, i ten język pozwala nam między innymi na komunikację. Aczkolwiek księga pokazuje jakby całkiem inne rzeczy.

Kiedyś język traktowano jako środek do tworzenia tzw. zasobów wiedzy. Język miał tworzyć wiedzę i jednym ze sposobów jej zdobywania była komunikacja z innymi. Rozmawiano z kimś, a następnie robiono wnioski, zapisywano i na tej podstawie tworzono różnego rodzaju fajne rzeczy. Dziś rozmawiasz z kimś i to właściwie tyle, do rozwoju wiedzy komunikacja na ogół ludziom nie służy. No dobra, i była ta wiedza i co dalej? Ktoś posiadał wiedzę, zgłaszał się do odpowiedzi podobnie jak w szkole z tym że tutaj chodziło o to, że tak, jest jakiś temat, na przykład czym obsiać pole. No i przez powiedzmy 4 lata zgłaszały się różne osoby z odpowiedziami. Brano te odpowiedzi i próbowano coś z nich stworzyć. Po 4 latach szykowano kolejne zagadnienia. To zagadnienie odnośnie pola było jednym z milionów zagadnień.

Była jakaś maszyna, która analizowała te wszystkie zagadnienia. I potem to wszystko tworzyło jakby jeden energis. Energisy to były takie jakby pojemniki na energię, w której jakby znajdowała się wiedza. Można było podłączyć człowieka pod energis, który mógł wyglądać i działać podobnie do powerbanka do smartfonów, a człowiek karmił się właśnie tą wiedzą z tego energisa. One były podłączane na bierząco do ludzi i oni przyswajali to wszystko co ta maszyna przeanalizowała. Byli powiedzmy na polu, mieli chipa w głowie i od razu przyswajali wszystkie informacje. To było świetne rozwiązanie, ponieważ ich decyzje były nieporównywalnie lepsze niż jakby np. ktoś stał i im gadał odnośnie tej maszyny. Wiadomo temat typu jest ktoś kto im mówi co mają robić dawno odchodzi w zapomnienie, bo tego się nie robiło, to nie działało.

Każdy miał swój energis przyporządkowany do danej osoby. Można go było mieć w domu, bo on jakby przez noc ładował się wiedzą, w dzień się chodziło, robiło się coś do momentu aż energis się wyczerpał, czyli nie było w nim żadnych zadań. Zadania były aktualizowane na bierząco. Pod te rzeczy byli podczepieni ludzie, maszyny, zwierzęta, jakieś takie stworzenia, które jak to oni mówili wyszły z lasów i ich ganiały. Niezły kurwa berek. Oni tworzyli też swoje stworzenia, które rosły bardzo szybko i były bardzo silne, a żyły może ok. 120 lat tak na luzie. Ale bab z jakiegoś powodu te ich stworzenia nie ruchały. Wszystko było podczepione pod te chipy. Gość gadał na polu, a robot mówi że kurwa nie jedzie do niego bo jest za gorąco hahaha. Oni się tak komunikowali też.

Był wielki bank wiedzy. Dążono do map takich że idziesz i masz w ręku kawałek jakby papieru, na którym rysujesz sobie mapę, bo z tych chipów masz informację, ale już tego nie dali rady zrobić. I przyszła nowa cywilizacja, która wprowadziła chipy takie czerwone, gdzie masz informację o innych osobach, robotach, gdzie oni są, itd. Wiadomo księga ta akurat była przepisywana, właściwie przemalowywana, ale wiernie. Jakby oni zobaczyli że ktoś przemalowywuje ich teksty to by powiedzieli ludzie wy jesteście jacyś pierdolnięci. Oni mieli wirtualne wydruki wszystkiego kurwa. Wyświetlacz pojawiający się raptownie przed nimi z chipa jak szli do sklepu i chcieli sobie zamówić kolejkę przy kasie. Dziwek było co nie miara. Ogólnie fajne czasy. Ale poza układ słoneczny nie wylecieli, byli gdzieś mniej więcej w połowie.

Tak więc ze swojej obietnicy politycznej, pierwszej w życiu, się wywiązałem.